Śpiewająca nad Kośćmi

Instalacja site-specific zrobiona z różnokolorowych popiołów w Galerii Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach, 2013.
O zmyśle porządku- rozmowa kuratorki wystawy Marty Lisok z artystką Izabelą Ewą Ołdak, 27 maja 2013, Katowice.

– Skąd wzięło się twoje zainteresowanie usypywaniem wzorów na powierzchniach? jakie znaczenie mu przypisujesz? Czy znasz znaczenie tych praktyk, gdybyśmy skupiły się na przykładach z terenu Polski?

Usypywanie wzorów to przede wszystkim część folkloru wielu tradycji i kultur, także naszej, gdzie podczas dni świątecznych, na wsiach usypywano wzory z piasku na podłogach chałup i przed gospodarstwami, z okazji wszelkich świąt, zwłaszcza wielkanocnych, a także nadzwyczajnych okazji, takich jak wizyta lekarza u chorego czy kawalera u panny.

Do dzisiaj tradycja usypywania piaskowych wzorów jest żywa na terenie Kujaw i województwa wielkopolskiego, gdzie odbywają się coroczne konkursy na najpiękniejszy dywan. Jest to jednak jedynie echo dawnej tradycji. Natrafiłam na nią poszukując inspiracji oraz poznając korzenie swojej kultury. To co mnie najbardziej zaintrygowało to użycie uniwersalnych symboli. Niektóre piaskowe rysunki przypominają ornamentykę haftów, zdobnictwo mebli, a także dywany i chodniki widywane na ówczesnych dworach, ale są też wzory nawiązujące do mistycznego drzewa życia czy kosmosu (symbole słońca, księżyca, gwiazd), a zatem owe piaskowe dekoracje to ślad dawnego myślenia mitologicznego i magicznego.

Oczywiście prawdziwy kunszt i eksplozję kolorów reprezentuje Orient, tybetański buddyzm tantryczny, bądź Rangoli- Indyjska sztuka sypania z kolorowych piasków, która dostarcza ogromnych bodźców wizualnych i inspiracji.

Tworzenie prac w tej technice zawsze miało dla mnie ogromne znaczenie symboliczne i medytacyjne. Często pojawiają się w tych pracach symbole i emblematy nawiązujące do słowiańskich kultur. Jednak użycie tak nietrwałego materiału jest dla mnie przede wszystkim symbolem przemijalności indywidualnego życia, ciągłej metamorfozy, cykliczności, periodyczności stwarzania i niszczenia, narodzin i śmierci.

– Czy sam proces sypania ornamentów jest dla ciebie rytuałem, w którym mógłby uczestniczyć widz? czy jest to moment oczyszczenia, który wolisz przeżywać w samotności?

Proces tworzenia sztuki, szczególnie tej o głębokim znaczeniu rytualnym czy magicznym wolę odbywać w samotności lub w gronie bliskich mi osób. Jednak niektóre sypane prace były tworzone w miejscach publicznych, gdzie istotnym była interakcja z widzem. Myślę, że jeśli zwrócić uwagę na kulturową rolę „wzoru” w rozmaitych mitach kosmogonicznych, w ontologii platońskiej (gdzie Demiurg w dialogu „Timajos” urabia kształt świata za jego pomocą) czy w biblijnym stworzeniu człowieka na „obraz i podobieństwo”, to przy pewnym wczuciu obserwatora procesu twórczego jest możliwe doświadczenie metafizyczne. To do dość trudne, ale nie niemożliwe.

– Czy możesz napisać jeszcze kilka słów i kulturowej roli wzoru. To b ciekawie brzmi.

Wzór jako symbol oraz jako element dekoracyjny można znaleźć we wszystkich kulturach na przestrzeni wieków. Jest to zatem język uniwersalny, swoiste esperanto, kod zawierający informacje najistotniejsze i podstawowe. Symbole mają wartość archetypową, sakralną i magiczną, natomiast wzory dekoracyjne opowiadają historię rodu (szkocki tartan), informują o miejscu w hierarchii społecznej (maoryskie tatuaże), czy pełnią funkcje ochronne (ręka fatimy, słowiańskie wzory).

Według Carla Gustava Junga, sztuka symboliczna powstaje z nieświadomości zbiorowej, czyli sfery nieświadomej mitologii, której praobrazy (archetypy) są wspólnym dobrem ludzkości. Do tego, jak twierdził, życie symboliczne potrzebne jest do zbalansowania naszego życia, przepełnionego rzeczami banalnymi i zwyczajowymi, gdzie obecnie zauważyć można brak rytuału, miejsca odosobnienia, modlitwy, medytacji, a to właśnie życie symboliczne, pozwala wypowiedzieć się pragnieniom naszej duszy (psyche). Dla Junga, poszukiwanie sensu życia było sprawą najwyższej wagi, karierę czy wychowanie dzieci widział jako „Maje”- iluzje, odciągając nas od możliwości przeżywania sacrum, gdyż prawdziwym sensem życia, było dla niego życie pełne boskości – extra ecclesian nulla salus, a owa boskość wyrażana była w postaci symbolu.

To samo stanowisko przyjmuje wybitny polski uczony, archeolog pradziejowy doktor Jerzy Tomasz Bąbel, dla którego prawdą jest poszukiwanie i zajmowanie się rzeczami boskimi. Archetypy natomiast widzi jako klucz do podświadomości i psychiki.

Obecne wykorzystanie wzorów w kulturze masowej zaciera ich wszelakiego rodzaju znaczenie, sprowadzając je do roli ornamentu dostarczającego jedynie wartości estetyczne. Pokazując tym samym powierzchowność i duchową płyciznę społeczną.

Dr. Jerzy Bąbel badając sztukę prehistoryczną stwierdził iż była ona sakralna w zaraniu, przedstawiała najgłębsze treści świadome, była to brama, przez którą wchodziło się w głąb siebie.

Moim celem jest wykorzystanie wzorów właśnie w ten archaiczny sposób.

– Prowadziłaś na Filipinach warsztaty związane z uzdrawiającą mocą mandali. Jakie były reakcje uczestników?

Mandala to jeden z najsilniejszych symboli, z którymi pracuję. Jest to koncentryczny diagram reprezentujący wszechświat- przestrzeń sakralną, wiążący się z symboliką centrum. Integruje on psychikę i jak zauważył Carl Gustav Jung, asymiluje archetyp cienia. Nieprzypadkowo zatem uczestnikami warsztatów byli więźniowie z Tacloban City Jail w Tacloban na Filipinach. Te warsztaty pozwoliły im na wejście w głąb siebie, by tworząc kolejne elementy rosnącej mandali życia, wydobywać jej jasne i ciemne odcienie. Pomimo iż uczestnicy nie znali wcześniej ani mandali, nie byli także artystycznie uzdolnieni, potrafili wyrysować swoje mandale z precyzją sztukmistrza, gdzie każdy kolor i forma miała znaczenie symboliczne, o którym chętnie mi opowiadali. To dowodzi siły owego diagramu oraz zdolności i łatwości użycia języka symboli przez każdego. Stworzone mandale, obrazowały sytuację w której znaleźli się skazani, często poruszany był motyw zamknięcia, niewoli ale i nadziei. Przy czym muszę tutaj dodać, że było to naprawdę niebywałe zważywszy na fakt iż tylko jedna osoba spośród 30tu miała zasądzony wyrok. Pozostali przesiadywali w więzieniu nawet 10 lat nadal czekając na zamknięcie sprawy.

Sądząc po reakcjach uczestników i rezultacie ich pracy mogę śmiało powiedzieć, że te warsztaty miały dla nich ogromne terapeutyczne i oczyszczające znaczenie, a dla mnie było to najgłębsze doznanie wpływu i mocy sztuki i symbolu na ludzi, jaki kiedykolwiek przeżyłam.

– Twoje prace są czasochłonne i żmudne, powstają do konkretnego miejsca, które zawłaszczasz w ten sposób na czas trwania wystawy? Co jest dla ciebie najistotniejsze przy procesie ich powstawania?

Prace typu site-specyfic istotnie powstają do konkretnego miejsca, sam pomysł krystalizuje się dopiero po doświadczeniach owej przestrzeni. Gdzie najistotniejszym jest integracja z miejscem, wsłuchanie się w nie, czerpanie informacji i energii, by stworzyć formy pasujące do jego specyfiki i historii.

– Jakich artystów najbardziej cenisz? Kto cię inspiruje w kontekście wspomnianego powyżej „wsłuchiwania się w miejsce”?

Andy Goldsworthy – niewątpliwie geniusz sztuki ziemi. Jego instalacje tworzone z wykorzystaniem naturalnych materiałów, harmonijne wpisujące się w naturalny krajobraz przyrodniczy fascynują mnie od lat. To właśnie od tego artysty nauczyłam się iż prawdziwa sztuka nie musi znajdować się w muzeum, nie musi mieć nawet publiczności, może być natomiast tworzona dla Natury, będąc z nią w głębokiej więzi.

Jeśli jednak chodzi o przestrzenie zamknięte, wystawowe, to jestem pełna podziwu dla immersyjnych, psychodelicznych instalacji japońskiej artystki Yayoi-Kusama.

Jednak jeśli chodzi o artystów, których prace poruszają mnie dogłębnie i wytyczają kurs sztuce transcendentnej i ezoterycznej to są to niewątpliwie Alex Grey i Andrzej Urbanowicz. Oglądanie ich prac, obcowanie z nimi dostarcza mi absolutnych doświadczeń duchowych i niemal paraliżuje stylem wykonania – wręcz obsesyjnie precyzyjnym warsztatem.

– Często odwołujesz się do koncentrycznych znaków, spirali, mandali, form waginalnych. Jakie przypisujesz im znaczenia?

Symboliczne, magiczne i rytualne. Spirala jest moim indywidualnym symbolem, wytatuowanym na prawym nadgarstku sprawującym rolę swoistego filtra pozytywnych i negatywnych energii.

Spirala jest symbolem jedności wszechrzeczy, ochrony , regularności i wzrostu

To właśnie w spirali można odnaleźć matematyczny ład natury (muszla Nautilusa) i dlatego też tylko ten symbol stał się oponentem Chaosu.

Podobne znaczenie spirali przekazał mi także buriacki szaman, którego poznałam na wyspie Olchon, na jeziorze Bajkał, na Syberii, gdzie pojechałam w ramach dwuletniego projektu GoodTripBard Trip, będącego częścią programu edukacyjnego Dutch Art Instytute, ArtEZ w Enschede w Holandii, do którego wówczas uczęszczałam. To właśnie wtedy po raz pierwszy spotkałam się z szamanizmem w jego pierwotnej, tradycyjnej postaci. Szamani to pionierzy świadomości, połączeni z wszelkim bytem, widzialnym i niewidzialnym. Specjaliści w rozpuszczaniu ego i stawaniu się świadkiem doświadczania egzystencji jako ciągłego kontinuum istnienia, o głębokim poczuciu całości życia na Ziemi. Język szamana to język symboli zapisanych w sztuce gdzie sensem życia jest przywrócenie symbiotycznego związku z Naturą. Ów buriacki szaman miał narysowaną spiralę na swoim bębnie, zapytałam go co ona oznacza. Odpowiedział mi, iż spirala była pierwszą formą, przez którą z Chaosu wyłonił się Ład.

Z symbolem spirali wiąże się także forma labiryntu, który obrazuje przejęcie kontroli nad własnym życiem, odpowiedzialności wiążącej się z podejmowaniem decyzji. Filozoficznie rzecz ujmując, nie ma wyjścia z labiryntu, gdyż wyjście jest tak samo trudne jak pójście naprzód, a w środku labiryntu nie ma nic innego jak tylko spotkanie z samym sobą.

O mandali pisałam już wcześniej, z kolei inne formy koncentryczne i waginalne, to dla mnie wiry energetyczne, wizualnie przetworzone źródła mocy i wszelkiego poznania, przy czym te waginalne nierozerwalnie łączą się z kosmologią, stworzeniem świata, dojściem do początków istnienia, płodności i witalności.

– Jakie znaczenie ma dla ciebie „sztuka”?

Dla mnie sztuka to najwyższa forma auto-ekspresji z ładunkiem magicznym i terapeutycznym, która dominuje i determinuje moje życie, pozwala mi odkrywać i zagłębiać się w nieznane dotąd tematy, wyrażać swoje emocje, opinie i obserwacje.

W moich projektach łączę rzemiosło z konceptualizmem i duchowością. Wizualnie tworzę własną stylistykę zbudowaną z piętrzących się form linearnych wzorów, często o znaczeniu symbolicznym czy magicznym. Inspiruję się folklorem, mitami, snami, archetypami i symbolami, które przetworzone przez kulturę, kontekst i moją interpretację nabierają innego znaczenia. Taki dialog z przeszłością pozwala dawnym ideą na ponowne odnalezienie miejsca w teraźniejszości. Jest to forma poszukiwania własnych korzeni budujących moją tożsamość artystyczną, opierając się o uniwersalne wartości kulturowe przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Tutaj pragnę ponownie przywołać Junga, który wydobył kwintesencję interpretacji sztuki symbolicznej:

„ Ten, kto mówi praobrazami, mówi jakby tysiącem głosów, przejmuje i porywa, a zarazem to co opisuje, przenosi z dziedziny jednorazowości i przemijalności w sferę wiecznego bytu, los osobisty podnosi do rangi losu ludzkości.”

– Czego oczekujesz od odbiorcy? jaki jest twój „wymarzony odbiorca”?

Moje prace wytrącają z codzienności, poprzez styl malowania, wielość piętrzących się form i symboli, skłaniają do kontemplacji., uaktywniają świadomość duchową i mogą prowadzić do autentycznych doznań mistycznych. A zatem pomimo iż staram się nie mieć oczekiwań, chciałabym jednak, by odbiorca poświęcił czas na ową kontemplacje nie tylko mojej sztuki, ale sztuki w ogóle. Kontemplacja w ujęciu mistycznym to poznanie intuicyjne, dogłębne. To także poświęcenie czasu i koncentracja. Wydaje mi się, że właśnie tego brakuje współczesnej publiczności obcującej ze sztuką, a przyzwyczajonej do natychmiastowych i łatwych wrażeń, jakich dostarcza obecnie wszelakiego rodzaju rozrywka.

– Dużo podróżujesz, jakie różnice uderzają cię jeśli chodzi o podejście do przestrzeni w różnych częściach świata? To ważne pytanie:) nie musimy dawać odpowiedzi do wywiadu ale jeśli mogłabyś odpowiedzieć tak na „ mój użytek”. Chodziło mi o to, że często przygotowujesz instalacje do miejsca, zamieszkujesz go w ten sposób i oswajasz. Sama mieszkasz w górach? Węgierska-Górka? Otoczenie zdaje się mieć na ciebie duży wpływ, czerpiesz z niego siłę?

Tak przyjęłam rolę artystki- nomada, poszukują nowych miejsc pracy twórczej, nowych wymiarów, wiedzy i doświadczenia. Witając na swojej drodze szamanów, magów, wiedźmy, uzdrowicieli, wizjonerów i psychonautów. W ciągu ostatnich dwóch lat odwiedzając takie miejsca jak, południowa Estonia, Litwa, Łotwa, Azerbejdżan, Słowacja, Serbia, Filipiny i Hiszpania. Każda moja podróż to kolejna inicjacja, kolejne metafizyczne doznania, których rezultaty transformuje na język sztuki i praktykę magiczną.

Także to nie tylko otoczenie ale i ludzie mają ogromny wpływ na to jak i co tworzę. Jeśli zaś chodzi o wpływ miejsca, to najsilniej odczuwam energetyczne miejsca mocy i kultu. Są to różnego rodzaju drzewa, kamienie, źródła czy dawne miejsca sakralne związane z kultem przyrody.

Obcowanie na łonie natury to największe błogosławieństwo dla człowieka, pozwala na wyciszenie, zebranie myśli, głęboki relaks i odpoczynek od zgiełku miasta i permanentnego oddziaływania wszelkiego rodzaju sprzętów elektronicznych, ich pól elektromagnetycznych.

Odkąd pamiętam najbardziej fascynującą przestrzenią był dla mnie las, obserwacja tej formy życia, rozpoznawanie poszczególnych roślin, obserwowanie zwierząt, poznawanie leśnych duchów i związanych z nimi legend.

Las kryje w sobie zawsze jakieś tajemnice i niebezpieczeństwa, z drugiej jednak strony dostarcza schronienia i pożywienia tym, którzy go znają. Niczym nieporównywalne jednak było dla mnie doświadczenie lasu deszczowego, gdzie ze względu na ogromnie wysoką wilgotność powietrza i częstotliwość opadów, pijawki można było znaleźć na drzewach, a sam las był jak jeden gigantyczny żywy organizm, tętniący i rosnący niemal w oczach. Nie było innej możliwości by wejść w głąb jak jedynie idąc strumieniami. Te lasy wręcz opływały w różnego rodzaju mistyczne historie legendy i opisy poszczególnych duchów i zjaw w nich mieszkających.

Wydaje mi się, że Przyroda w każdym zakątku świata niesie ze sobą właśnie ten ładunek mistyczny i życiodajną energię. Jeśli chodzi jednak o przestrzeń publiczną, myślę że im bardziej cywilizowany kraj tym większe ograniczenia, ilość kontroli, inwigilacji oraz skrępowania ludzkich reakcji i tłumienia ich ekspresji. Dla porównania w krajach takich jak Filipiny czy Maroko przestrzeń publiczną traktuje się jak część swojego gospodarstwa, gromadnie wykonując na ulicach najrozmaitsze czynności na przykład pielęgnacyjne czy zarobkowe. Nawet slumsy Manili nie wyglądały tak strasznie jak to sobie wyobrażałam, tam życie tętni o każdej porze dnia i nocy, a ludzie wydają się być mocno osadzeni w teraźniejszości. Widać znacznie większe poczucie wspólnoty i radości z wykonywania najprostszych czynności.

– Jakie miejsce wyznaczają przyrodzie współcześni Europejczycy?

Kultura europejska w ogromnej mierze zdominowana została przez przykazanie biblijne, byśmy czynili ziemię poddaną. Chrystianizacja z pełnym okrucieństwem wycinała święte gaje, niszczyła miejsca kultu i tępienie animizmu. Myślę, że te działania w ogromnej mierze zaważyły na wytyczeniu roli człowiekowi jako pantokratora, wywyższającego się ponad światem przyrody.

Obecny kryzys ekonomiczny, ekologiczny i wyjałowienie duchowe są skutkiem owego autorytarnego stosunku do Natury. Mieszkając przez kilka lat w zachodniej i wschodniej części Holandii uderzył mnie fakt, iż nie ma tam dzikiej przyrody. Lasy sadzone są jak parki z asfaltowymi ścieżkami i drutami kolczastymi by nikt przypadkiem nie zszedł z wytyczonej trasy. Według mnie ochrona środowiska naturalnego nie powinna polegać na odgrodzeniu się od natury, a szanowanie zieleni na jej nie deptaniu, to właśnie powoduje że jeszcze bardziej pogłębiamy naszą niechęć do obcowania na łonie natury co pogłębia przepaść pomiędzy naszym światem a światem przyrody. Jest to zatem kolejną formą kontroli, nakazów i zakazów tworzona dla szerzej niezrozumiałego dla mnie pojęcia „ dobra”. Popieram natomiast wszelakiego rodzaju inicjatywy ekologiczne, przeciwstawne modyfikowaniu żywności, w tym koncernom takim jak Monsanto, wycinaniem lasów, hormonalną hodowlą zwierząt. Interesują mnie wszelkiego rodzaju innowacyjne, ekologiczne rozwiązania w budownictwie, pozyskiwaniu energii, hodowli tradycyjnej i biologicznej żywności i zwierząt.

Uważam, że harmonię na naszej planecie może przynieść powrót do korzeni, studiowanie dawnych nauk, zwyczajów i wierzeń. Odbudowanie szacunku i więzi, łączącej nas ze wszystkimi żywymi istotami.

– Pracujesz również jako kuratorka. Co pociąga cię w przygotowywaniu wystaw?

Czy możesz opowiedzieć o początkach, założeniach pleneru „Power of Art and Nature” i rezydencji artystycznych ” Beyond Time „. Jak wyglądała praca z artystami?

Po powrocie ze studiów w Holandii, nie bardzo potrafiłam się zaaklimatyzować z powrotem w Polsce, brakowało mi międzynarodowej sceny artystycznej i nowych bodźców więc rozpisałam projekt rezydencji artystycznych i zaproponowałam go w Galerii Bielskiej BWA w Bielsku-Białej i tak rozpoczął się projekt Beyond Time, w tym roku jest to już trzecia edycja. Początki oczywiście nie były łatwe, ale praca kuratorki, będąc także artystką wizualną uczy ogromnej pokory i szacunku dla pracy innych artystów, rozpuszcza wygórowane artystyczne ego. Tym samym zyskuje się w na innych płaszczyznach, to niebywałe inspirować innych do działania, eksponować czyjeś prace tak by wyglądały jak najlepiej, otwierać artystów na nowe eksperymenty, inicjować działania odnoszące sukces. To także obopólna wymiana i wiedza. Wiele dzięki takiej praktyce się nauczyłam, stąd również moja praktyka kuratorska rozwinęła się na tworzenie międzynarodowych wystaw, warsztatów czy wspomnianego przez ciebie pleneru artystycznego w Targowie pod hasłem Potęga Sztuki i Natury, gdzie byliśmy gośćmi artysty malarza Andrzeja Cisowskiego, a prace powstały w jego zabytkowym parku. To szalenie ciekawe i fascynujące, kiedy artyści rozwijają interesujące mnie zagadnienia, pokazując ich problematykę z innej perspektywy. Widzę, często, że taka współpraca ma często większe walory niż bardziej introwertyczna praca artystyczna.

W swoim życiu pragnę doświadczać wszystkiego co może pomóc w moim procesie indywiduacji. Tworzenie, kreowanie to esencja boskiej egzystencji, a skoro widzę to jako pierwiastek boskości to i to co tworzę skierowane jest ku transcendencji, gdzie różnego rodzaju doświadczenia, czy to z bycia w podróży, czy zderzenia z innymi bogatymi indywiduum, czy też poprzez otwieranie umysłu przeżywając różnego rodzaju stany odmiennej świadomości znajdują swoje ujście i swoja artystyczną inkarnację